• Musical czyli historia szkoły opowiedziana piosenką

        •  

           

          MUSICAL

          CZYLI HISTORIA SZKOŁY OPOWIEDZIANA PIOSENKĄ

           

          Mariusz: Dzisiaj w naszej szkole mamy jubileusz, zjechali się goście, przybyli rodzice, by razem z nami świętować 125 – lecie istnienia oświaty w Glisnem. Macie rację, 125 lat to szmat czasu, nie rozumiem tylko dlaczego karzą nam się cieszyć, ze jest szkoła. Bo nauka jest męcząca – trzeba używać szarych komórek, trudzić się nad tabliczką mnożenia, pocić nad ortografią, uffff …

          Życia ucznia ciężka sprawa, czasem, aż nic nie chce się,

          Sprawdzian teścik i klasówka, już się czasem płakać chce,

          I ochotę mam ruszyć w wielki świat, poczuć chłodny wiatr, aż się kręci łza

          Ale…

          Chłopaki nie, uuu, nie płaczą, uuu, chłopaki nie płaczą, nie nie nie, nie nie nie, eeeee.

           

          Nie mam sił i nie mam chęci, Puchnie Glowa, wiruje świat,

           Geografia mnie nie kręci, z Polskim nie jestem za pan brat,

          Matematyki świat obcy jest mi tak, tonę w morzu cyfr a w oczach tylko łzy

          Ale ….

           

          (słychać grzmot)

           

          M: Co to? Burza? Światło gaśnie?

          Prądu dzisiaj nam zabraknie?

          O! i jeszcze przebieraniec, w Chełmie zbroi jak z obrazka,

          Zaraz, zaraz już poznaje, łatwa będzie to zagadka.

           

          Florian: Witam! Florian, świętym nazywany,

          A szkole w Glisnem patronem obrany.

           

          M: O tak racja! Obraz taki mamy!

          O zobacz tam wisi, oprawiony w ramy!

          Tylko po co drogi gościu to Twoje przebranie,

          Nie wystarczy ci garnitur czy inne ubranie?

           

          F: Mamy przecież Jubileusz, dzisiaj w naszej szkole,

          Więc ubrałem się odświętnie w chełm mój no i zbroję.

          Jako patron stale jestem wśród uczniów obecny,

          Strzegę wszystkich by czas nauki był dla was bezpieczny

           

          M: Cieszyć się ze szkoły to są straszne dziwy,

          Uczyć się musimy i przy tym męczymy!

           

          F: Tyle lat codziennie próg szkoły przekraczasz

          I w poczuciu bezsensu do lekcji zasiadasz,

          Czas byś pojął wagę, zrozumiał znaczenie,

          Męki twej okrutnej byś miał zrozumienie.

          Czas pokazać ci chłopcze twojej szkoły dzieje,

          Walki o nią i o polskość niełatwe koleje,

          Wszystko się zaczęło w dziewiętnastym wieku,

          Gdy ktoś na niedolę swoją szukał leku.

          Chodź już, pora ruszać w drogę…

           

          M: Ale gdzie jesteśmy? Miejsca poznać nie mogę…

           

          F: Jesteśmy wciąż w Glisnem, lecz w minionych czasach,

          Gdy nikt spośród dzieci, lekcji nie miał w klasach

           

          N miedzy siedzi Marysia i pasie gęsi na łące, na bosaka, w góralskiej spódniczce.

          Nieopodal na miedzy siedzi z książką na kolanach Albin Korytowski. Marysia zaczyna spiewać...

           

          Jesce jo se nie wiem, ka moje kochanie,

          kiedy sie mi jaki chłopocek dostanie.

           

          Takiego Janicka serdusko by chciało

          coby se zatońcył, zaśpiewoł wesoło.

           

          Moze jest tu blisko, a moze daleko...

          Kiedy sie to moje serdusko doceko?

           

          Zawseś mi, matusiu, jedno powtorzała,

          zebym sie w bogactwie nigdy nie kochała.

           

          Listonosz:Jest list do Marysi, niech Marysia przyjdzie!

           

          Marysia: A coz to godocie? Kto to do mnie pise?

           

          Listonosz: Koperta zwyczajna, adres zapisany,

          Że list do Marysi rąk ma być oddany.

          Marysia przeczyta to i odszyfruje,

          Co to za kawaler do niej wypisuje.

           

          Florian: Marysia z martwiona nad listem usiadła

          I łza jej ukradkiem na kopertę padła,

          Bo chętnie by list ten już przeczytała,

          Lecz problem ma taki, ze liter nie znała.

           

          Nieopodal na miedzy, z książką na kolanach,

          Pan Albin Korytowski siedział już od rana,

          Z Prus przybył ten dziedzic, w Mszanie ziemię kupił,

          I Glisne go przyjęło, stąd też tak je lubił.

           

          Tu często przebywał, zażywał pogody,

          Często też miejscowym sadził różne spory.

          Poszła więc Marysia z listem swym do Pana,

          Bo się z tym zbierała od samego rana.

           

          Marysia: Cy to Pon Wielmozny, takie ksiąski grube,

          To może i list tym przecytac mi umie?

           

          Albin:Pokaż drogie dziecko, zaraz ci pomogę

          List ten ci przeczytam, tyle zrobić mogę!

          Albin śpiewa piosenkę

          1. Przyszło dziewczę z listem w kieszonce

                I oczka miało zapłakane,

                      Patrzyło na mnie wzrokiem proszącym,

          Bo sama czytać nie umiała.

          I zanim list jej doczytałem,

          Jedno przyszło mi pragnienie,

          By dzieciom w Glisnem kaganek oświaty,

          Zapłonął odtąd na długie lata.

           

          Więc kupie ziemi kawałek, kiecowej roli troszeczkę,

          Na niej szkolę postawimy, na wieczna dzieci uciechę

           

          1. Odtąd każde już dziecko w Glisnem,

          Samo list i książkę przeczyta,

          Kiedy szkołę w Glisnem otworzą,

          Będą wszystkie liczyć i pisać.

           

          Dzieci zajmują miejsca w ławkach, wchodzi nauczycielka, rozpoczynają się lekcje...

           

          Florian :Przez długie lata szkoła w Glisnem

          Nie tylko czytać dzieci uczyła.

          O kraju który pod zaborami

          Mimo zakazu dzieciom głosiła.

           

          Niejeden syn gliśniańskiej ziemi

          O wolność ojczyzny w kamaszach walczył.

          Zostawił dziadki, zagrodę, pole,

          Nie jeden z wojny już nie powracał.

           

          Gdy ojciec na wojnie ciężka dzieci dola

          Sama nie obrodzi żywicielka rola,

          Choć nauka jest ważna to zamiast do szkoły,

          Niejeden z uczniów chodził pasać woły.

           

          Az wreszcie zabłysła wolności Jutrzenka,

          W roku 18 kończy się udręka.

           

          NAUCZYCIELKA: Anielu pobudka, czas na kaligrafię,

                                             Zaraz dziennik otworzę i obecność sprawdzę.

           

          - Józef Michalak?

          - Ten pewnie choruje

          - Wiktoryja Kraska?

          - Ta ziemniaki kopie

          - Michał Rydzoń?

          - Pole zaoruje

          - Janek Masłowiec?

          - Tys coś w polu robi …

           

          N:Pora na naukę, lekcje zaczynamy,

          Dzisiaj na początek kaligrafię mamy!

          Chłopiec wbiega do klasy

          Janek: Prose pani, prose pani, gazetę przynieśli,

          A w niej jakieś nowe, niesłychane wieści…

           

          Józek: Niech pani przecyto co tam napisali

          Chętnie byśmy tego wszyscy posłuchali!

           

          Nauczycielka: Piłsudski w Warszawie, Niemcy pokonani?

          Cisza! Cisza wszyscy! Posłuchajcie sami!

          Polska znowu wolna, Kajdany zerwane!

           

          Uczniowie:Wiwat Piłsudski!  Wiwat kraj kochany!

          WSpólnie śpiewają piosenkę...

          1. Wszystko się zmieniło,

          Biało - czerwony sztandar zawisł

          Wolna Polska powstała,

          A w sercach naszych radość.

          Z boju powracają

          Ci co wolność nam wywalczyli,

          W polskiej szkole historii

          Znów będziemy się uczyli

           

          To nasz kraj, nasz dom

          I nasza mała ojczyzna,

          Nasze Glisne i szkoła,

          Tak bliska co dzień.

          Duma z naszych ojców

          I naszej historii,

          Nasza polska mowa

          Nasz dom, nasz świat.

           

          1. Kraju ojczysty, my o wolność twoją walczymy,

          W każdej chwili, na każdej lekcji,

          My polskości się uczymy.

           

          Uczniowie wracają do ławek, trwają lekcje...

           

          Florian: Wolności entuzjazm wlewa nowe siły

          Do pracy i nauki tak jak to widzimy

          Czy wiesz już Marcinie po co szkolne trudy?

          Czy nadal uważasz, że to same nudy?

           

          M:Wiem już, że bez szkoły człowiek nieporadny,

          Nic sam nie napisze długopis bezwładny.

          Szkoła też nas uczy historii narodu,

          Szacunku do przodków, kraju oraz domu.

          Wciąż jeszcze się głowie po co rachowanie,

          Mnożenie dzielenie no i dodawanie?

           

          F:Znajomość rachunków bardzo się przydaje

          By ci to wyjaśnić rap tu się nadaje.

          Goście niech pomogę, w rytm ten zaklaskają

          A ty się przysłuchuj jak się sprawy mają.

           

          Kiedy wstajesz na budziku godzina poranna

          Lecz bez cyfr znajomości nie wiedział byś jaka

          Potem szybko się ubierasz i w drogę wyruszasz

          Dla rozrywki liczysz kroki aż ci dzwoni w uszach.

          Potem zaraz do sklepiku po baton i chipsy

          Masz w kieszeni parę złotych lecz nie wiesz czy starczy

          Matematyki się ucz, ucz,

          To do świata klucz, klucz…

           

          M:Ale heca, czy słyszycie, nasz patrona rapuje!

          Mnie to jak najbardziej teraz przekonuje!

          Lecz co z historią szkoły? Czy się już skończyła?

          Zatrzymała się opowieść gdy znów wolna Polska była…

           

          F:Piękne to czasy lecz długo nie trwały

          Niedługo w niedoli znów kraj będzie cały.

          A widząc, ze rap mój bardzo ci spasował

          Teraz ktoś inny będzie ci rymował.

           

          1. 1 wrześni 39 to data tragiczna

          Wróg u granic państwa stoi, wojna się zaczyna,

          W Glisnem lekcje zawieszone, choć tylko na chwile

          Zaraz znowu szkolny dzwonek na uczniów zabije.

           

          Ref. Szkoła Floriana to wielka duma jest dla nas.

           

          1. Poprzez lata wojny trwa nauka stale

          W dwóch językach jest na koniec świadectwo pisane

          Po niemiecku i po polsku noty wystawione

          Dzięki temu moją dzieci lekcje zapewnione

           

          1. Lud Gliśniański lata wojny bardzo dzielnie znosi

          Partyzantom spod Lubonia pomoc chętnie nosi

          I do lasu jak kto może, nosi co się nada

          Oddział „Adam” zapamięta to na długie lata

           

          1. Powojenne czasy wnet przyniosły zmiany

          Komunizmu sztandar zawisł i nad nami

          Religię ze szkoły usunięto wtedy

          Na nic się nie zdały rodziców protesty.

           

          1. Szkoła się rozwija w powojennych latach

          Zawisła żarówka już we wszystkich klasach

          Kilkadziesiąt lat czekamy na gaz i telefon

          Boisko szkolne też się staje dla uczniów uciechą

           

          1. Stara szkoła zębem czasu lekko nadszarpana

          Bardzo pilnie każda sala o remont wołała

          Już zaczęto nawet gromadzić fundusze

          Aby naszej szkole nadać nową duszę.

           

           

          Nadciąga wójt ...

           

          Ch:Cóż to Pana Wójta na Glisne przywiodło?

           

          Wójt: Drogą prowadziło mnie wasze śpiewanie

          O waszej historii, o szkole, jej stanie

          Powiedzcie mi dzieci czego wam potrzeba

          Za takie śpiewanie uchyliłbym nieba!

           

          Ch:Nasza szkoła jest super

          Uczy nas tak wiele

          Lecz stare jej mury nie zdzierżą już wiele

          Przyda nam się szkoła nowa, murowana,

          Na nowe stulecie solidnie stawiana,

          Na miarę historii w Glisnem oświaty,

          My wokół tej szkoły posadzimy kwiaty.

           

          W:Zacznijmy więc pracę, wybudujmy szkołę,

          By przez wieki następne spełniała swą rolę.

           

          Śpiewamy...

          Tam wysoko pod Luboniem wioska jest,

          W wiosce tej kościółek lecz remizy nie,

          Od stu dwudziestu lat szkoła była,

          Lecz nam się nowa zamarzyła.

          Budują wiec remizę nam,

          Taki powstał genialny plan.

          Z remizą szkołę wybudują też,

          W niej uczyć będziemy się.

           

          A wszystko to bo szkołę kocham

          I nie wiem jak bez szkoły miałabym żyć.

          Gdy remizy powstanie wielki gmach,

          I szkołę zrobimy tam.

           

          Pną się do góry ściany i dach,

          Wre tu robota istny szał.

          Jeszcze tylko kilka gwoździ nam potrzeba

          By budowla sięgła samego nieba.

          Już 10 lat remizy gmach,

          Służy uczniom też.

          Każdego dnia dla wszystkich nas

          Na oścież otwarta jest!

           

          A wszystko to bo szkołę kocham

          I nie wiem jak bez szkoły miałabym żyć.

          W remizie Floriana szkoła jest

          10 lat już jest.

           

          M:Kończy się historia a zaczyna życie

          Pora zasiąść w ławkach z piórem przy zeszycie,

          Prawda, że jest ciężki plecak na ramionach

          W trudach też kartkówka nieraz zaliczona.

           

          Lecz czy się opłaci nie pytajcie wcale,

          Nie jest dobrze w szkole lenić się zuchwale,

          Czas to jest bezcenny, tylko dla nas dany

          Nie jest obojętnie jak z niego korzystamy.

           

          Trzeba wiele trudu i pracy nie mało

          Aby w każdym dziecku lwie serce wzrastało.

          Mądry obywatel, dobry syn ojczyzny,

          By rósł na jej chwałę i dla jej korzyści.

           

          Razem:Zatem przyrzekamy ci święty patronie

          Być uczniem sumiennym, w Polski stać obronie.

          Przez naukę swą, pracę kraj swój ubogacać,

          Z drogi edukacji bezmyślnie nie zawracać

           

          Iść, ciągle iść w stronę słońca

          W stronę słońca aż po horyzontu kres

          iść ciągle iść tak bez końca

          Witać jeden przebudzony właśnie dzień

          Wciąż witać go, jak nadziei dobry znak

          Z ufnością tą, z jaką pierwszą jasność odśpiewuje ptak

          Iść ciągle być w tej podróży
          Którą ludzie prozaicznie życiem zwą
          Iść, zawsze iść jak najdłużej
          Za plecami mieć nadciągającą noc
          Z najprostszych słów swój poranny składać wiersz
          W kolorach dwóch raz zobaczyć to co niewidzialne jest

          Iść, ciągle iść, trafiać celnie
          W zawianej piaskiem trawy ślad
          Być sobą być niepodzielnie
          Oczami dziecka mierzyć świat
          Iść, ciągle iść w stronę słońca
          W stronę słońca aż po horyzontu kres